Nie wiem jak u Was ale u mnie nerwica przychodzi falami, ostatnio właściwie jak w kalejdoskopie, dwa dobre dni dwa tragiczne . Nigdy nie ma nic po środku. Jeśli czuję się dobrze to być może z zachwytu nad tym że czuję się dobrze - wręcz fruwam nad ziemią, jeśli jest źle najchętniej nie wychodziła bym z łóżka i nie docierają do mnie logiczne argumenty że nie umrę, nie zwariuję, że da się to pokonać - zapominam nawet że przecież już kiedyś wygrałam jedną wojnę na dwa lata. Niestety zaniedbałam swoją higienę psychiczną i ta zołza wróciła.
Jak już wspomniałam , złe dni są bardzo złe. Męczą mnie wtedy przez cały czas nielogiczne wyrzuty sumienia za grzechy młodości, które nawet nie przychodziły mi do głowy gdy byłam silniejsza, uporczywe głośne myśli, jak by ktoś wsadził by mi do głowy megafon - które normalnie są nie do okiełznania i nasuwają tę wstrętną myśl że jestem o krok od zwariowania. Swojego czasu dominowała u mnie myśl o śmierci bliskich i że z pewnością tego nie przeżyje.
Generalnie moja nerwica lubi zafiksować się na jednej przykrej myśli którą się katuje. Przy aktualnym rzucie są to potworne wyrzuty sumienia o coś, co po "normalnym " człowieku by spłynęło , ale przerabiałam już wspomniany lęk przed śmiercią, ostrą hipochondrię ze spacerami po lekarzach ( to ten etap kiedy masz nadzieje że to może jednak nie nerwica tylko choroba somatyczna) , lęk przed niezrozumieniem.
Tak czy siak nie możemy sobie pozwolić na takie katowanie, czysty umysł to podstawa do wyjścia na prostą.
Podobne metody stosuję zarówno do ataków panik jak i do natrętnych myśli:
1. Okiełznanie myśli:
- więc w tym wypadku nie powinniśmy niczego oswajać, złe myśli i analizowanie ich na milion sposób w niczym nie pomaga . Kiedy przychodzą koniecznie trzeba znaleźć sobie zajęcie. Chociażby dom był czysty jak u perfekcyjnej pani domu - sprzątaj , szoruj odkurzaj. Wyznacz sobie jedną godzinę dziennie w której będziesz mógł się martwić. U mnie jest to 19:00 - o tej godzinie mogę się katować wstrętnymi myślami do woli . Ale jeśli przyjdą o 21 szukam sobie zajęcia.
Jeśli jakaś myśl jest wybitnie wstrętna uwzględniam ją w moim dzienniczku.
Dzienniczek to tabelka która kolejno zawiera kolumny: Data , Sytuacja, Myśl, Kontrargumenty
i tak na przykład myśl o tym że z pewnością zwariuje.
26.10.2013 | Jestem na zakupach | Na pewno zwariuje, to jest nie do wytrzymania | Nie zwariuje, to jak się czuję jest spowodowane gorszą kondycją psychiczną, efekty nie przychodzą od razu. Wszystko będzie dobrze, gorszych dni będzie coraz mniej bo przecież pracuję nad sobą
Ważne by kontrargumenty wymawiać w głowie głośno i wyraźnie, staraj się by ich treść, nawet jeśli jest wbrew twoim odczuciom była jak najbardziej logiczna.
Ja taką tabelkę analizuję na psychoterapii, ale dobrą metodą jest też wrócenie do niej podczas lepszego dnia.
Przeczytanie , zrozumienie - przede wszystkim utrwalenie kontrargumentów które sami sobie wyznaczyliśmy.
Trzeźwo myśląc możemy dodać jakieś kontrargumenty i wrócić do naszej tabelki kiedy myśl pojawi się ponownie.
2. Ataki - sposób bardzo podobny do tego przedstawionego powyżej.
Data| Sytuacja| Objawy somatyczne| Myśli | Kontrargumenty | Jak sobie radzę
i tak na przykład...
23.10.2013 | Jestem w markecie | Szybkie bicie serca, zawroty głowy | Za chwilę zemdleję | Objawy spowodowane są nerwicą a nie żadną chorobą, za dużo adrenaliny w organizmie działa tak jak działa ale nie powoduje śmierci , jestem wśród ludzi którzy z pewnością pomogą mi gdyby coś się działo | udaje że nic się nie dzieje, nie zadręczam nikogo opowiadając o tym że mam zawał i za chwilę umrę
Podobnie jak w przypadku myśli wracam do takiego dzienniczka kiedy czuję się lepiej , analizuję go na zimno. Dopisuję inne kontrargumenty i wracam do tabelki podczas ataku . Dzienniczek zawsze noszę przy sobie.
Wydawać się może że to rozwiązanie jest banalne, ale uwierzcie mi że czasem proste rozwiązania przynoszą spektakularne efekty.
W przypadku nerwicy sumienność jest podstawą do wyjścia z tarapatów. Nawet gdy łapiemy chwile zwątpienia w słuszność takich działań.
Jako że jak każdy nerwus w gorszych chwilach przeszukiwałam internet w celu odnalezienia promyczka nadziei że można się od tego uwolnić a w zamian znajdowałam 90 % informacji o tym jak jest źle , będę wam przytaczać historie które skończyły się happy endem .
"Událo sie!


Źródło:
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5638943
Dzięki za fajny artykuł. Ja znerwicą męczę się już ponad... 20 lat. Ostatnio jednak tak mi dopiekła że postanowiłem wytoczyć ciężkie działa. Mam nadzieje że ją pokonam. Pozdrawiam wszystkich lękowców.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie. Ja również mam ta zolze. Jestem w trakcie leczenia ale są ataki mniejsze i większe najbardziej są te że wezmę nóż i kogoś zabije ale wiem że tego nie zrobię bo to tylko mysli , lek przed tym . Jest to okropne i wredne lecz wyrabiam je ż głowy nie pozwalam na to żeby zawladnela moim życiem bo to moje życie i mój umysł a nie nerwicy . Wszyscy damy jej radę pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzy ktoś tu zagląda
OdpowiedzUsuńSmutny wpis, trzymam kciuki i mam nadzieje że wyjdziesz z tego :(
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka Ci życzę
https://zyjswiadomie.life/atak-paniki-co-zrobic-kiedy-dopadnie-cie-lek/