wtorek, 31 grudnia 2013

Bezsenność...

Bezsenność to ten element nerwicy którego nie znoszę najbardziej.
I nie mówię tu o dwóch , trzech zarwanych nocach, tylko trwającym długo stanie pernamentengo niewyspania.

 U mnie taki stan trwa od miesiąca. Od miesiąca nie przespałam całej nocy, zdarzają się też białe noce.
Tydzień temu sięgnęłam po leki regulujące sen - czekam na efekty. Nie da się walczyć z nerwica nie mając siły kompletnie na nic.

I myślę że na tym polu nie ma się co zapierać przed lekami, sen to to czego w procesie wychodzenia z nerwicy potrzebujemy najbardziej.


Bezsenność boli, i to nie tylko na polu mentalnym.

Ja własnie tkwię w takim bezzsenościowym letargu.

Boli mnie serce, płuca mięśnie - zwykłe zmęczenie dla normalnego człowieka - dla mnie te bóle zamieniają się w lęki - zresztą ten  kto ma nerwice ten wie jak nie wiele potrzeba by pojawił się strach.

Do tego wrażenie popadania w obłęd i bliskości szaleństwa.

Bezsilność, strach że to się nigdy nie skończy.
Dni jak czarna otchłań, piekło, ciemność, płacz .Wszystko to nakręca lęk przed snem, lęk przed kolejnym wymęczonym dniem. Cały dzień czekasz na noc bo być może tym razem sen przyjdzie... niestety nie przychodzi. Ciężko wydostać się z tej otchłani, bo każda kolejna noc wpycha nas w nią jeszcze bardziej.


Przez bezsenne noce mam wrażenie że wróciłam do początku mojej nerwicy, chociaż wiem że to nie ja tak myślę, tylko moje zmęczenie.

Jak sobie radzę?

Początkowo pomagała mi metoda liczenia oddechów. I  proponuję zacząć od tego własnie.
Metoda polega na liczeniu w myślach swoich oddechów.
Nie baranów nie koziołków, tylko oddechów.
Początkowo sprawia to dyskomfort , można mieć wrażenie duszności, ale z czasem po prostu zasypiasz.

Niestety po czasie sposób ten przestał działać.

I tu zatrzymam się przy temacie leków. Raczej ich unikam, będąc zwolennikiem teorii że co nas nie zabije to nas wzmocni.

I o ile nie łykam leków podczas ataku paniki bo wiem że atak nie zrobi mi wielkiej krzywdy. A z każdym atakiem rośnie moja tolerancja na jego skutki. O tyle w przypadku spania jest pewna granica po której przekroczeniu należy poważnie rozważyć farmakoterapię.

U mnie ta granica została przekroczona.
Wg. mnie należy odwiedzić lekarza gdy:

1. Przemęczenie w ciągu dnia utrudnia nam normalne funkcjonowanie, a stan taki utrzymuje się dłużej niż tydzień.
2. Nie przespałeś pełnej nocy od ponad dwóch tygodni.
3. Brak snu zaczyna powodować stany depresyjne
4. Napady paniki spowodowane zmęczeniem
5. Kłucie serca spowodowane przemęczeniem
6. Gdy przynajmniej raz w tygodniu zdarzają ci się białe noce


Oczywiście to twoja indywidualna decyzja. Aczkolwiek brak snu w odróżnieniu od nerwicy która absolutnie nic ci nie może zrobić, może mieć poważne zdrowotne konsekwencje.

Warto zastanowić się więc nad wizytą u psychiatry. ( Nie polecam leczenia bezsenności u lekarza rodzinnego, który przepisze ci usypiacze, a nie leki na wyregulowanie rytmu snu) .


Ja od tygodnia zaczęłam farmakoterapie w tym kierunku.
Efektów jeszcze nie czuję, ale wiem że mają przyjść stopniowo.


Pozdrawiam,
Na pół przytomna ale wciąż walcząca
Znerwicowana











piątek, 15 listopada 2013

Jesień na ramiona nasze spadła...

Przyszła jesień...

Dla nas nerwusków to szczególnie nie korzystny czas.
Wszyscy czują się  źle. Każdemu chce się spać. Wszystkim brakuje sił.


Ale dla nas te braki rosną do rangi katastrofy.

Najdelikatniej tłumaczymy to sobie depresją ( chociaż nie jest to w żaden sposób pocieszające) .
W ostrzejszym stadium to z pewnością choroba która po ciuchu zjada nas od środka zabierając siły do życia.
Bo przecież psychicznie nie jest jakoś szczególnie gorzej, a organizmowi brak sił do podjęcia jakichkolwiek działań.

Uspokajam...

Nic Ci nie jest. Naprawdę nic . Ja też tak się czuję. Jak gdyby grypa przyszła - ale jednak jej nie ma.
Jeśli mi nie wierzysz zadzwoń do koleżanki.... Gwarantuję że ona też czuje się kiepsko - tyle że nie robi z tego tragedii tak jak my.

Wiem wiem łatwo powiedzieć kiedy własne myśli zapewniają że to coś innego.
Ja w tym tygodniu też już umierałam ze trzy razy. Ale nie można nam zgubić logicznego myślenia.
To tylko jesień, brak słońca, zmiana pogody i niskie ciśnienie.
Nie zapominaj że są rzeczy które możesz dla siebie zrobić w tym czasie, nie tylko możesz ale nawet musisz. 
Chociaż efekty nie będą natychmiastowe gwarantuję że poczujesz się lepiej.

Po 1: Korzystaj ze słońca!
Naukowcy twierdzą, że winę za nasz spadek nastroju ponosi brak światła i spadek temperatury. Przyzwyczajeni do długich, słonecznych i ciepłych dni źle reagujemy, gdy zaczyna ich ubywać. Słońce działa jak eliksir życia, dodaje nam energii i siły, a wraz z nadejściem jesieni jest go niestety coraz mniej.

Nawet gdy nie jesteś fanką / fanem wygrzewania się w solarium - zmuś się i pójdź chociaż na 5 minut. 


Po 2: Więcej ruchu!

Nam nerwicowcom ciężko zmusić się do jakiejkolwiek aktywności. To niestety błędne koło. Nasze mózgi są niedotlenione. A niedotleniony mózg nie pracuje tak jak powinien.
Chociaż pogoda i nerwica mogą nie zachęcać do spacerów, zrób jej na przekór i staraj się jak najwięcej chodzić. To nieprawda, że nie masz czasu. Wystarczy, że wracając z pracy wysiądziesz przystanek wcześniej, a już zapewnisz organizmowi porcję ruchu. Zapisz się na siłownię lub aerobik. Wysiłek fizyczny powoduje wzrost stężenia endorfin nazywanych hormonami szczęścia. Warto też zacząć praktykować jogę, która działa jak balsam na skołatane nerwy, wycisza i łagodzi stres. Dzięki ćwiczeniom nasze ciało stanie się dotlenione i z optymizmem spojrzysz na świat.
Nie wiem czy wiesz ale regularny wysiłek fizyczny daje podobne efekty do zażywania leków psychotropowych? - ale o tym innym razem.


Te dwie rzeczy przyniosą zaskakujące efekty.
Z własnych sprawdzonych sposób polecam czekoladę.
Nie w jakiś symbolicznych ilościach. Ja rozpuszczam całą tabliczkę i wypijam z mlekiem. 
Obecna w niej fenyloetyloamina, zwiększa produkcję hormonów szczęścia – endorfin, a przecież chodzi o to, aby nie dać się smutkowi.

Ja stosuję również dostępny bez recepty Tonisol. Dodaje energii i rozgania negatywne myśli.

wtorek, 12 listopada 2013

7 milionów nie szczęśliwych ludzi

W leczeniu nerwicy nie można zapomnieć że są tez dobre dni. Dni w których czujemy się zupełnie normalnie.
W których natrętne myśli mnie osobiście nawet bawią i zastanawiam się - jak mogłam przejmować się takim czymś?!

Są dni w których jestem wręcz pewna : poradzę sobie bez leków!
Nie można nami o takich dniach zapomnieć!! ( ja osobiście zapisuję je w dzienniczku)
Dlaczego?
A to dlatego że gdy przychodzi gorszy dzień mam wrażenie że takie dni w ogóle nie istnieją.

Mam za sobą cudowny tydzień. Cudowny bo normalny. Tak - to zaleta nerwicy - gdy już ją pokonasz. A pokonasz! Docenisz dwa razy bardziej zwykłą codzienność.

Jedną z powracających myśli - myślę że nie tylko u mnie - jest pytanie "Dlaczego ja?"

Patrzysz na tych wszystkich uśmiechniętych ludzi na ulicy i zazdrościsz im "normalnego" życia.
Będąc w markecie, nie mogąc wytrzymać w kolejce, stąpając z nogi na nogę i czując że za chwilę zabraknie ci tlenu patrzysz na starszą Panią i myślisz ze smutkiem "Nawet ona czuje się lepiej".

Będąc na spotkaniu w firmie, gdy zamiast słów szefa słyszysz głośny głos w swojej głowie, patrzysz na kolegów i koleżanki i myślisz jak fajnie mają mogąc być tu i teraz - a nie w krainie lęku i strachu.

Albo impreza - wszyscy piją, cieszą się - a ty czujesz jak drętwieją Ci usta - śmiejesz się, ale myślisz, przecież to wszystko nie jest wcale śmieszne.

Nic bardziej mylnego...

Czy znasz statystyki dotyczące zachorowań na nerwicę w naszym kraju?

Co 5 Polaka dotknie lub dotknęła nerwica. 7 milionów ludzi w Polsce zmaga się z tym problemem.

Tak 7 milionów - dużo prawda?

Myślisz że to niemożliwe? A jednak... Przecież tego nie widzisz? Wydaje się że wśród swoich znajomych tylko Ciebie ten problem dotyczy?

Kiedyś też tak myślałam. Dopóki nie zaczęłam otwarcie rozmawiać o swoim problemie.

Weź tą sytuację na chłodno. Czy myślisz że po Tobie widać że coś jest nie tak?
Nie!
Czy stojąc w tej przeklętej kolejce wyglądasz jakoś inaczej?
Nie!
Czy jeśli sama nie powiedziałaś swoim znajomym, wiedzą że cierpisz na tą dolegliwość?
Nie!

Nerwica w naszym społeczeństwie to trochę jeszcze temat tabu, stąd wiele osób ma poczucie osamotnienia i poczucia bycia gorszym.

Jeśli też tak masz po raz kolejny przypominam Ci statystyki. 7 milionów osób w tym niewielkim kraju wie co czujesz!

Nie jesteś więc słabą jednostką, nie jesteś wybrakowanym elementem i w krainie lęku nie jesteś sam.

Od Ciebie zależy czy i jak szybko z tej krainy wyjdziesz.

Co dzisiaj zrobiłeś aby powrócić z tej mrocznej krainy? Opcji masz wiele: regularny spacer / bieganie, joga, terapia, książka z dziedziny leczenia nerwic ?

Po raz kolejny przypominam - nerwica to choroba jak każda inna i jak każda inna wymaga podjęcia pewnych działań.

Nie pomoże Ci siedzenie na forum i czytanie o objawach kolegów i koleżanek. Wręcz przeciwnie  - jeśli na tym właśnie polega twoja droga - wkrótce znajdziesz u siebie jeszcze kilka pasjonujących objawów.


Dla osób które z różnych przyczyn nie mogą korzystać z pomocy psychologa, lub chcą uzupełnić terapię w ciekawe działania serdecznie polecam książkę: Dr. Stephen Briers " Pokonaj depresję, stres i lęk"

Doskonałe narzędzie do samoterapii, pod warunkiem uczciwego przejścia wszystkich zadań i symulacji.

Do nabycia w Empiku.

Jeśli chodzi o moje postępy: mam za sobą normalny tydzień, bez lęków, natrętnych myśli , wyrzutów sumienia nic zupełnie nic.
Jestem z siebie dumna - zwłaszcza że tym razem wychodzę z tego bez leków ( oprócz doraźnej interwencji w trakcie ataków)

Znalazłam ukojenie w jodze.. Na początku ciężko mi się było zmusić, lęki męczyły mnie przez pierwsze 5 zajęć. Teraz joga działa na mnie jak Prozac. Serdecznie polecam WALCZĄCYM !






sobota, 26 października 2013

Poznaj dobrze swojego wroga

Każdy z nas w sytuacjach trudnych przeżywa czasem lęk, smutek, napięcie, albo też odczuwa różne dolegliwości fizyczne: bóle głowy, drżenie ciała, skurcze mięśni itd., które nie są związane z żadną chorobą cielesną. Zjawiska takie towarzyszą szczególnie przełomowym okresom lub sytuacjom w życiu człowieka. Mogą to być okresy związane z rozwojem biologicznym, np. dojrzewaniem czy pokwitaniem, ale również szczególne sytuacje życiowe: zawarcie małżeństwa, rozwód, urodzenie dziecka, utrata bliskiej osoby czy ważnej posady. W takich przypadkach wspomniane objawy są wynikiem naszej reakcji na stres i na ogół przemijają bez leczenia wraz z ustąpieniem przyczyn.
Jeśli natomiast utrzymują się dłużej, a nawet nasilają mimo ustąpienia sytuacji stresowej i braku zewnętrznych, "obiektywnych" czynników mogących je powodować, mówimy o zaburzeniach nerwicowych.

Nerwica jest poważną dolegliwością o wielorakich skutkach zarówno dla tego, kogo dotyka, jak też dla jego otoczenia. Nie należy cierpień osoby dotkniętej nerwicą mylić z okresowymi trudnościami psychicznymi i bagatelizować czy też ośmieszać wypowiedziami typu: "wszyscy dziś mają nerwicę" lub "ze mną nie wyprawiano tyle ceregieli, mimo że też to przechodziłem", "weź się w garść, nie roztkliwiaj się nad sobą".
Czym jest nerwica?
Najkrócej mówiąc, jest chorobą emocji. Polega na wewnątrzpsychicznym konflikcie między naszymi świadomymi a nieświadomymi tendencjami. Nerwica nie ma nic wspólnego z organiczną strukturą i stanem nerwów człowieka w sensie anatomicznym i fizjologicznym. Nie jest uwarunkowana jakimikolwiek patologicznymi zmianami mózgu czy nerwów, lecz raczej nieświadomymi konfliktami psychicznymi, nad którymi nie panujemy.

Konflikty wewnętrzne sprowadzają się najczęściej do:
  • zderzenia dążeń jednostki z możliwościami ich urzeczywistnienia,
  • sprzeczności między obowiązkami a potrzebami,
  • rozdarcia między pragnieniami a normami etycznymi.
Przykładem nieuświadomionego konfliktu wewnętrznego jest poczucie obowiązku pozostania z partnerem ze względu na dzieci, jego chorobę, warunki ekonomiczne, przy jednoczesnym pragnieniu stworzenia sobie innego, lepszego związku niż ten, w którym się żyje. Podobnym konfliktem jest sprzeczność między dążeniem do wejścia w związek emocjonalny z partnerem a pragnieniem swobody i niezależności albo - u młodych ludzi - potrzeba usamodzielnienia się od rodziny, której towarzyszy sprzeczny z nią lęk przed dorosłością.
Według prof. Erwina Ringela, dyrektora Instytutu Psychologii Lekarskiej Uniwersytetu w Wiedniu oraz kierownika Oddziału Psychosomatycznego w Uniwersyteckiej Klinice Psychiatrycznej, nerwica jest - na poziomie głębszych poziomów psychiki - przeciwieństwem rozwoju i samorealizacji człowieka. W przebiegu nerwicy człowiek poddaje się samodestrukcji cząstkowej lub całkowitej. Zamiast stawania się tym, kim mógłby się stać, rozmija się sam ze sobą.

Skąd się biorą objawy nerwicowe
Ich przyczyny są złożone. Tkwią w największej mierze w samym człowieku. Zjawisko to wyjaśnia się indywidualną, konstytucjonalną wrażliwością na działanie stresów, mniejszą odpornością na trudności życiowe, wczesnodziecięcymi doświadczeniami, które - zamiast zahartować - pozostawiły czułe, bolesne miejsca, oraz okolicznościami, w jakich zachodziło dojrzewanie.

Do najistotniejszych sytuacji wyzwalających objawy i dolegliwości nerwicowe należą:
  • wymagania otoczenia,
  • obciążenia życiowe,
  • trudności w rozwiązywaniu konfliktów wewnętrznych, które przewyższają możliwości przystosowawcze człowieka.
Na możliwości te składają się zarówno cechy osobowości i utrwalone postawy życiowe, jak też odporność na sytuacje trudne.

Zaburzenia nerwicowe przejawiają się w sferach postrzegania, przeżywania, myślenia, zachowania. Towarzyszą temu liczne objawy, niekiedy intensywne, wywołujące poczucie dyskomfortu i cierpienia. W sytuacjach szczególnie obciążających na plan pierwszy wysuwa się lęk i napięcie. Lęk, którego przyczyna jest nieuświadomiona, często zostaje przemieszczony i usymbolizowany, przyjmując np. postać różnych fobii.

Poza napięciem i lękiem pojawiają się różnego rodzaju sensacje wywołane rozchwianiem równowagi układu wegetatywnego: bicie serca, ściskanie w dołku podsercowym, bóle głowy, bóle brzucha, nadmierne pocenie się, parcie na pęcherz moczowy, drżenie ciała, zaburzenia snu i erekcji. Objawy te mogą być bardzo różnorodne, dotyczą różnych narządów i wywołują dramatyczne cierpienia, mimo, że badania nie wykazują żadnego uszkodzenia ciała.

Psychika i ciało są tak silnie ze sobą związane i tak silnie od siebie uzależnione, że wszystkie przejawy i stany życia psychicznego znajdują swoje odzwierciedlenie w procesach fizjologicznych. Układ nerwowy steruje całym organizmem, jeśli jest w stanie pobudzenia wywołanego lękiem, przekazuje to pobudzenie narządom, zmuszając je do chaotycznej, niepotrzebnej pracy. Mówimy, że w narządach powstają zmiany czynnościowe w odróżnieniu od zmian organicznych, czyli takich, które dałoby się stwierdzić za pomocą badań.

Dlaczego objawy nerwicowe są tak różnorodne
Nie wiemy. Nie jest jasne, dlaczego u jednej osoby pojawia się taki zespół zaburzeń, a u drugiej inny. Być może zależy to od cech osobowości oraz związanych z tym rodzajem mechanizmów obronnych i sposobów radzenia sobie z rzeczywistością. To wszystko kształtuje sposoby reagowania i przeżywania.

Wiemy, że nerwica, podobnie jak inne choroby, atakuje ten narząd, który z jakiegoś powodu u danej osoby jest słabszy niż inne. Może to być spowodowane czynnikami wrodzonymi, chorobą, a także czynnikami psychologicznymi np. otoczenie zwracało szczególną uwagę na sprawy związane z trawieniem lub ktoś w rodzinie cierpiał na bóle głowy albo osoba bliska zmarła na zawał serca. Doświadczenia tego rodzaju mogą sprawić, że będziemy szczególną troską obejmować swój przewód pokarmowy, głowę, serce właśnie te narządy zareagują, gdy wystąpi sytuacja nerwicowa.

Bywa, że choroba układu krążenia u któregoś z rodziców wymaga szczególnej troski i opieki całej rodziny, i to może stanowić dla nas wzór, w oparciu o który kształtujemy własny sposób uzyskiwania troski i opieki ze strony otoczenia.

Nerwicy można się pozbyć. Wymaga to pracy nad sobą. Możemy wrócić do równowagi psychicznej, odzyskać spokój, wiarę w siebie i w ludzi oraz poczucie większych możliwości życiowych. W jaki sposób to osiągnąć, jak leczy się nerwice - o tym w jednym z najbliższych numerów.

Mechanizmy wywołujące nerwice
Mechanizmy wywołujące zaburzenia nerwicowe to wzajemne oddziaływanie trzech grup czynników:
  • predysponujących (biologiczne uwarunkowania, wadliwe metody wychowawcze, nieprawidłowe wzorce, zaburzone relacje),
  • wyzwalających (choroby, porażki i straty, trudności w pełnieniu ról społecznych, zahamowanie rozwoju osobowego, działanie pod presją),
  • podtrzymujących (korzyści z nerwicy, jatrogenizacja).
Bywa, że na skutek uczenia społecznego i procesów warunkowania ukształtowały się nieprawidłowe cechy osobowości i nieadekwatne postawy, np. bierność, zależność od innych, uległość, sztywność, egocencentryzm, płytkość uczuciowa, lęk przed bliskością itd. Pojedyncze takie cechy nie stanowią patologii, ale predysponują, zwłaszcza gdy występują w określonych konfiguracjach, do wystąpienia konfliktów wewnętrznych powodujących nerwicę.

Osoby z zaburzeniami nerwicowymi cechuje:
  • podwyższony poziom niepokoju,
  • niski próg frustracji,
  • zawyżone aspiracje,
  • skupienie na sobie,
  • poczucie mniejszej wartości,
  • brak akceptacji siebie,
  • poczucie krzywdy,
  • niechęć do samoanalizy,
  • lęk przed oceną,
  • trudności w relacjach z innymi ludźmi.
Typy zaburzeń nerwicowych
Zaburzenia nerwicowe często dotyczą poszczególnych układów, np. układu sercowo - naczyniowego, oddechowego, czuciowo - ruchowego, moczowo - płciowego, jak również zaburzeń funkcji narządów zmysłowych (widzenia, słuchu, węchu, smaku), zaburzeń metabolicznych i funkcji mowy.

W zależności od występującego zespołu objawów rozróżniamy nerwice depresyjne, hipochondryczne, lękowe, histeryczne, nerwice natręctw, różnego rodzaju fobie i zaburzenia jedzenia (bulimia, anoreksja).

Rozpowszechnienie nerwic
Nerwice należą do najczęstszych chorób współczesnej ludzkości. Jak wynika z badań, wskaźnik rozpowszechniania nerwic wśród populacji ogólnej wynosi około 30%; z tego tylko część chorych poszukuje pomocy. W praktyce ogólnolekarskiej zaburzenia nerwicowe stwierdza się u około 15% zgłaszających się pacjentów. W psychiatrycznym lecznictwie ambulatoryjnym wskaźnik ten wynosi 40%. Obserwuje się przewagę nerwic u kobiet, w grupach rozwiedzionych i wdowców, w miastach nieco więcej niż na wsi.
 Ewa Maciocha, psycholog

niedziela, 20 października 2013

Ciągle niezadowoleni

Znalazłam ciekawy, pełny refleksji artykuł, który w sposób szczególny dotyczy nas nerwicowców.
Skupionych na sobie i na własnych odczuciach, nie umiejąc docenić tego co mamy.
Ameryki nie odkrywa ale przypomina znaną prawdę
Źródło: http://www.energiawewnetrzna.pl/2009/dlaczego-czlowiek-ciagle-jest-niezadowolony/
Kilkanaście lat temu z Beatą (dziś moją żoną) spacerowaliśmy po błyszczącym świeżością osiedlu. Patrzyliśmy z zachwytem na mieszkania dopiero oddawane do użytku. Obliczyliśmy, że gdybyśmy bardzo się postarali, do końca roku moglibyśmy uskładać na dwa, trzy metry kwadratowe. Gdyby ktoś nam powiedział, że za kilka lat kupimy duże, piękne mieszkanie blisko centrum Krakowa, bylibyśmy wniebowzięci. Dziś nasze mieszkanie nie wydaje się ani duże, ani wspaniałe. W ciągu ostatnich kilku miesięcy już kilka razy na nie narzekałem. Muszę zrobić kilka zmian. Wyrzucić jedną szafę, wstawić inną. Trzeba też zrobić kilka remontów. Same problemy… Szczerze mówiąc nie wiem, kiedy cieszyłem z tego mieszkania. Przy zakupie byłem zbyt przejęty kwotą. Potem trzeba było je wykończyć i się wprowadzić. Potem długo stały nie rozpakowane pudła. A potem nagle trzeba było zrobić remont, bo mieszkanie nie było już takie świeże. Teraz myślę o budowie domu. Zaraz, zaraz, czy ja tu mieszkam?

Braki i dary

Nasze życie składa się z braków, ale i darów. Mamy w nim mnóstwo problemów, ale i błogosławieństw. Mamy w nim wiele bólu, ale i przyjemności. Zmartwień, ale i radości. Rzeczy do zrobienia, ale i rzeczy do cieszenia się.
Człowiek, którego uwaga pracuje poprawnie potrafi zauważyć zarówno jedną jak i drugą stronę. Potrafi zauważyć problemy (i podjąć odpowiednie działania). Ale potrafi też dostrzec dary, błogosławieństwa, przyjemności i radości.
Niestety wielu z nas jest ślepa na tą stronę życia. Przynajmniej przez jakiś czas. Kontemplujemy swoje problemy czekając aż jakimś cudem rozwiążą. Albo wmawiamy sobie, że mamy coś, czego nie mamy. Albo marzymy o tym, co będzie jutro. Nie zwracamy uwagi na to, co jest tuż przed naszym nosem, pod naszymi stopami i w naszych dłoniach.

Jutro, gdy…

Wydaje nam się, że któregoś dnia (na pewno nie dziś) obudzimy się w świecie darów i błogosławieństw. Będziemy patrzeć na to, co mamy wokół, chłonąć widok i się cieszyć. Będziemy czuć, jak nam jest dobrze i ile mamy. Ale to będzie kiedyś:
  • Gdy będę mieć wspaniały dom z widokiem na morze.
  • Gdy będę mieć żonę i dwójkę dzieci.
  • Gdy będę jeździć czerwonym Ferrari.
  • Gdy będę mieć wspaniałego i troskliwego chłopaka.
  • Gdy będę mieć lepsze stanowisko.
  • Gdy wygram wszystkie konkursy.
  • Gdy stanę się znany,
  • Gdy dostanę wymarzoną pracę.
To wszystko przyjdzie jutro. I czasem rzeczywiście przychodzi. Zamieszkujemy w domu z widokiem na morze, rodzi nam się dwójka wspaniałych dzieci, wsiadamy do czerwonego Ferrari…, ale okazuje się, że pojawiają się nowe cele. Znowu, to wszystko, co mamy będzie warte mojej uwagi, gdy…
Dary, błogosławieństwa i radości są dla nas zawsze za rogiem. Zawsze gdzieś tam za chwilę. Na jakimś końcu drogi. Bardzo nam na nich zależy i robimy wszystko byle do nich dojść. Ale to będzie jutro, za tydzień, za rok. Nie w tym momencie.
Niestety szczęście nie przychodzi w przyszłości. Jutro okaże się być tym samym, co dziś, tyle, że z innym, gdy…. Gdy przyjdzie jutro i będziesz mieć to, o czym marzysz, będziesz mieć nowe cele i nowe pragnienia. Będziesz marzyć o czymś innym. Nie będziesz dostrzegać tego, co jest wokół ciebie.

Przyczyny

Po części to normalny proces. Doświadcza go większość ludzi. Jesteśmy tak skonstruowani, że ciągle wybiegamy do przodu i łatwo się przyzwyczajamy do tego, co dobre.
Frederick Herzberg, twórca znanej teorii motywacji zauważył, że wiele ważnych dla naszego życia czynników ma naturę higieniczną. Tzn. zwracamy na nie uwagę tylko wtedy, gdy coś jest nie tak. Gdy temperatura jest odpowiednia nie zwracasz na nią uwagi. Gdy jednak jest za ciepło lub za zimno nie możesz myśleć o niczym innym. Gdy solidnie zmarzniemy i wejdziemy do ciepłego pomieszczenia przez jakiś czas czujemy ulgę i błogość. Jednak szybko zapominamy o wygodzie. Takimi czynnikami higienicznymi są warunki, w jakich mieszkamy, narzędzia, jakimi dysponujemy, przedmioty, jakimi się posługujemy, stan konta czy zdrowie fizyczne. Gdy coś jest nie tak, dalibyśmy wszystko by to zmienić. Gdy jednak wszystko jest w normie, przestajemy zwracać uwagę. Jak to śpiewali Starsi Panowie:
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nie ma
Samotnyś jak pies.
Lub jak pisał Kochanowski:
Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie
Jako smakujesz, aż się zepsujesz.
To naturalne czynniki. Z urodzenia jesteśmy częściowo ślepi na dary. Ale to tylko jeden z powodów. Jest jeszcze kilka nawyków poznawczych, które pognębiają naszą ślepotę.

Wygórowane standardy i oczekiwania

Wysokie standardy i oczekiwania motywują nas do większego wysiłku. Chyba, że są zbyt wysokie. Gdy młody człowiek wyobraża sobie, że bez ćwiczenia czy wysiłku będzie biegał, śpiewał czy walczył jak bohater kreskówki – skazuje się na wieczne niezadowolenie. By nauczyć się cieszyć życiem i skutecznie działać musimy nauczyć się ustalać swoje oczekiwania na optymalnym poziomie. Tak, by nie były ani za łatwe (bo brakuje nam wtedy napędu) ani za trudne (bo skazujemy się na wieczne niezadowolenie).
Pomyśl o swoich oczekiwaniach dotyczących choćby pieniędzy, zdrowia, pracy, przyjaciół czy własnej efektywności.
  • Kto powiedział, że masz mieć zdrowie jak koń?
  • Kto powiedział, że masz być kochana i lubiana przez wszystkich?
  • Kto powiedział, że wszystko, za co się zabierzesz ma, ci wychodzić?
  • Kto powiedział, że nie możesz popełniać życiowych błędów czy pomyłek?

Ustawiczne porównywanie się z innymi

Jest wiele osób, dla których największym nieszczęściem jest odkrycie, że ich sąsiedzi czy koledzy mają więcej. Byłem zadowolony ze swoich zarobków, dopóki nie dowiedziałem się, że młodszy ode mnie pracownik zarabia więcej. Moje postępy w nauce języka były satysfakcjonujące, dopóki nie dowiedziałem się, że mój kolega uczy się dwa razy szybciej.
Gdy drażni cię ktoś, kto osiągnął sukces (sąsiad, kolega, ktoś z rodziny) najczęściej po prostu mu zazdrościsz. Kupił dwa razy lepszy samochód i popsuł mi całą przyjemność jazdy moim. Nic dziwnego, że go nie lubisz.
Gdy ciągle porównujesz się z innymi wpadasz w pułapkę. Zawsze znajdziesz lepszych od siebie i powód do tego by być niezadowolonym. Rozwiązaniem nie jest wyszukiwanie do porównań gorszych ludzi. Rozwiązaniem jest pozbycie się nawyku porównywania.

Uzależnienia własnej wartości od osiągnięć

Wiele osób nie zna czegoś takiego jak bezwarunkowe poczucie własnej wartości. Rodziców, nauczyciele i rówieśnicy nauczyli ich uzależniać własne samopoczucie od osiągnięć: Gdy mi się nie uda zdać egzaminu będę kretynem. Gdy mi nie zostanę awansowany, będę nic nie warty. Gdy nie uda mi się zarobić jakiejś kwoty będę ostatnim frajerem.
To automatyczne skojarzenie: sukces –> dobra ocena, porażka –> kiepska ocena. Jeżeli już musisz się oceniać, staraj się raczej myśleć o twoim wysiłku. Nie ważne czy osiągnąłeś sukces czy porażkę. Ważne ile włożyłeś w to pracy.

Brak refleksji

Odpowiednie ustawienie swoich oczekiwań, unikanie porównywania się z innymi oraz akceptacja siebie podczas porażek, to dobre metody czyszczenie swojego spojrzenia na świat. Są one jednak bardzo trudne. Jeżeli uda ci się je stosować w praktyce – świetnie. Jeżeli ci jednak nie wyjdzie –nie martw się, jesteś jak większość z nas.
Zamiast skupiać uwagę na sobie i swoich odczuciach, rozejrzyj się po świecie. Poszukaj tego, co dostałeś. Z czasem dostrzeżesz coraz więcej i więcej darów. Refleksja polega na tym, by codziennie poświęcić kilka minut i poszukać w tym, co się dziś działo rzeczy dobrych.
Z czasem, dzięki treningowi możemy osiągnąć sposób myślenia, jaki proponował Charles Dickens:
Myśl o twoich obecnych błogosławieństwach, których każdy człowiek ma wiele, a nie o minionych nieszczęściach, których każdy ma trochę.

piątek, 4 października 2013

Natrętne myśli i ataki - jak je okiełznać.

Podzielę się z wami kilkoma sztuczkami których nauczyła mnie młodziutka Pani psycholog na terapii.

         Nie wiem jak u Was ale u mnie nerwica przychodzi falami, ostatnio właściwie jak w kalejdoskopie, dwa dobre dni dwa tragiczne . Nigdy nie ma nic po środku. Jeśli czuję się dobrze to być może z zachwytu nad tym że czuję się dobrze - wręcz fruwam nad ziemią, jeśli jest źle najchętniej nie wychodziła bym z łóżka i nie docierają do mnie logiczne argumenty że nie umrę, nie zwariuję, że da się to pokonać - zapominam nawet że przecież już kiedyś wygrałam jedną wojnę na dwa lata. Niestety zaniedbałam swoją higienę psychiczną i  ta zołza wróciła.


      Jak już wspomniałam , złe dni są bardzo złe. Męczą mnie wtedy przez cały czas nielogiczne wyrzuty sumienia za grzechy młodości, które nawet nie przychodziły mi do głowy gdy byłam silniejsza, uporczywe głośne myśli, jak by ktoś wsadził by mi do głowy megafon - które normalnie są nie do okiełznania i nasuwają tę wstrętną myśl że jestem o krok od zwariowania. Swojego czasu dominowała u mnie myśl o śmierci bliskich i  że z pewnością tego nie przeżyje.

       Generalnie moja nerwica lubi zafiksować się na jednej przykrej myśli którą się katuje. Przy aktualnym rzucie są to potworne wyrzuty sumienia o coś, co po "normalnym " człowieku by spłynęło , ale przerabiałam już wspomniany lęk przed śmiercią, ostrą hipochondrię ze spacerami po lekarzach ( to ten etap kiedy masz nadzieje że to może jednak nie nerwica tylko choroba somatyczna) , lęk przed niezrozumieniem.

    Tak czy siak nie możemy sobie pozwolić na takie katowanie, czysty umysł to podstawa do wyjścia na prostą.


  Podobne metody stosuję zarówno do ataków panik jak i do natrętnych myśli:

1. Okiełznanie myśli:
- więc w tym wypadku nie powinniśmy niczego oswajać, złe myśli i analizowanie ich na milion sposób w niczym nie pomaga . Kiedy przychodzą koniecznie trzeba znaleźć sobie zajęcie. Chociażby dom był czysty jak u perfekcyjnej pani domu - sprzątaj , szoruj odkurzaj. Wyznacz sobie jedną godzinę dziennie w której będziesz mógł się martwić. U mnie jest to 19:00 - o tej godzinie mogę się katować wstrętnymi myślami do woli . Ale jeśli przyjdą o 21 szukam sobie zajęcia.

Jeśli jakaś myśl jest wybitnie wstrętna uwzględniam ją w moim dzienniczku.

Dzienniczek to tabelka która kolejno zawiera kolumny: Data , Sytuacja, Myśl, Kontrargumenty

i tak na przykład myśl o tym że z pewnością zwariuje.

26.10.2013  |    Jestem na zakupach | Na pewno zwariuje, to jest nie do wytrzymania | Nie zwariuje, to jak się czuję jest spowodowane gorszą kondycją psychiczną, efekty nie przychodzą od razu. Wszystko będzie dobrze, gorszych dni będzie coraz mniej bo przecież pracuję nad sobą


Ważne by kontrargumenty wymawiać w głowie głośno i wyraźnie, staraj się by ich treść, nawet jeśli jest wbrew twoim odczuciom była jak najbardziej logiczna.


Ja taką tabelkę analizuję na psychoterapii, ale dobrą metodą jest też wrócenie do niej podczas lepszego dnia.
Przeczytanie , zrozumienie - przede wszystkim utrwalenie kontrargumentów które sami sobie wyznaczyliśmy.
Trzeźwo myśląc możemy dodać jakieś kontrargumenty i wrócić do naszej tabelki kiedy myśl pojawi się ponownie.



2. Ataki - sposób bardzo podobny do tego przedstawionego powyżej.

Data|  Sytuacja| Objawy somatyczne| Myśli | Kontrargumenty | Jak sobie radzę


i tak na przykład...

23.10.2013 | Jestem w markecie | Szybkie bicie serca, zawroty głowy | Za chwilę zemdleję | Objawy spowodowane są nerwicą a nie żadną chorobą, za dużo adrenaliny w organizmie działa tak jak działa ale nie powoduje śmierci , jestem wśród ludzi którzy z pewnością pomogą mi gdyby coś się działo | udaje że nic się nie dzieje, nie zadręczam nikogo opowiadając o tym że mam zawał i za chwilę umrę


Podobnie jak w przypadku myśli wracam do takiego dzienniczka kiedy czuję się lepiej , analizuję go na zimno. Dopisuję inne kontrargumenty i wracam do tabelki podczas ataku . Dzienniczek zawsze noszę przy sobie.


Wydawać się może że to rozwiązanie jest banalne, ale uwierzcie mi że czasem proste rozwiązania przynoszą spektakularne efekty.

W przypadku nerwicy sumienność jest podstawą do wyjścia z tarapatów. Nawet gdy łapiemy chwile zwątpienia w słuszność takich działań.

Jako że jak każdy nerwus w gorszych chwilach przeszukiwałam internet w celu odnalezienia promyczka nadziei że można się od tego uwolnić a w zamian znajdowałam 90 % informacji o tym jak jest źle , będę wam przytaczać historie które skończyły się happy endem .

"Událo sie!usmiech.gif . Stracilam nadzieje w to ze kiedys bedzie dobrze, ze bede taka jak przedchoroba.. Meczylam sie strasznie pol roku nie wychodzilam z domu, fobia spoleczna,agorafobia, ataki lęku, kolatania serca, straszne zawroty gloWy,uczucie ciaglego bujania,kolysania, drzenie rak, strach przed smiercia, samobojstwem, zemdleniem, uduszeniem sie, bole glowy, miesni, bylo okropnie derealizacja masakryczna i depersonalizacja troche.. Nie bylam soba..a zaczelo sie od jednego ataku leku ze zemdleje..i ze zwariuje, tak cholernego lęku przede wszystkim ze zwariuje, ze jestem chora psychicznie.ze komus zrobie cos, balam sie nawet rozplakac bo że z bezradnosci niewytrzymam i wyskocze z balkonu albo cos. Poszlam do psychiatry nerwica lękowa przepisal mi NEXPRAM 10mg niewierzylam ze mi to pomoze, bylam przekonana ze mi juz nie da sie pomoc bo jest tak zle ze z lozka wstac nie moglam, lezalam miesiacami,spocona, wykonczona bezradnoscia.. Nie mialam wyjscia zaczelam brac te tabletki bo wiedzialam ze juz gorzej byc nie moze. Trzy tyg. Leki sie nasilily ale tylko troche nie bylo zle. Po tyg zaczelam wstawac,jesc normalnie, potrafilam siasc i sie rozplakac juz nie trzymalam emocji w sobie, po dwoch tyg. Lęki minely juz nie drzalam ale moj nastroj byl depresyjny, podwyzszylam dawke do 15 mg. I poczulam ulge, poczulam sie soba, ze to ja! Wszystko minelo, w glowie wszystko tak poukladane jak kiedys, normalnie mysle, ciesze sie, spedzam czas z znajomymi, nie boje sie, czuje sie tak jakbym wyzdrowiala z grypy. Wszystko jest ok, zadnych zlych wspomnien z nerwica, czuje sie jakby nerwicy nie bylo nigdy. I ciesze sie ze sie nie poddalam, ze nie zrobilam zadnej glupoty by ze soba skonczyc, odcierpialam swoje. Ale najwazniejsze dla mnie bylo modlenie sie, i wiara w to ze Bog jest przy mnie, ze Pan Jezus cierpial bardziej niz ja, wiec musze wytrzymac dla Niego dla rodzicow ktorzy mnie kochaja..dla tego swiata..bo jest tyle ludzi ktorzy maja gorzej i zyja z tymoczko.gif zycze wszystkim ktorzy zmagaja sie z meczarnia jaka jest nerwica duzo wytrwalosci, cierpliwosci, milosci i oczywiscie spokoju! I wyleczenia! nigdy sie nie poddawajcie! Nawet gdy jest bardzo zle. !;*** Pisze to na swiadectwo tego ze z nerwicy sie wychodzi ! I nigdy nie zwariujecie!!! "

Źródło:
 
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5638943

czwartek, 3 października 2013

O pierwszej wojnie....

Witam kochani.
Kto nie przeżył cierpienia nerwicowego nie wie co czujemy. Pewien mądry lekarz powiedział mi kiedyś, że nerwica jest chorobą jak każda inna. Że nie mogę mieć do siebie pretensji o to że mój mózg wydziela za dużo adrenaliny, że pomiędzy zakończeniami nerwowymi dochodzi do zwary, bo czy cukrzyk powinien się winić o zaburzenia w wydzielaniu insuliny?

Myślałam że pokonałam nerwicę - choroba zaczęła się 4 lata temu, tak jak pewnie każdy nerwusek latałam od lekarza do lekarza nie wiedząc co mi jest, trwało to prawie pół roku.

Kardiolog - bo serce waliło mi jak oszalałe. Skoki ciśnienia od bardzo niskiego do podniesionego były niezwykle męczące. USG, EKG - jest pani zdrowa

Internista - bo schudłam, pobolewał mnie brzuch.

Ginekolog - bo może zaburzenia nastroju spowodowane są hormonami?

Och jakich ja badań nie miałam w tym czasie.... Borelioza, TSH, pasożyty wszelkiej maści.


W końcu nerwica przyjęła już tak ostrą postać że traciłam świadomość, nie byłam w stanie samodzielnie wyjść z domu.
Któregoś razu przy takiej utracie świadomości i wysokim ciśnieniu znalazłam się na pogotowiu ( oczywiście  nie pierwszy raz o czym pewnie wiecie ;) )

A stamtąd na oddział neurologii  - doszło do tego że myślałam sobie " Hurra !!! Wreszcie !! Jednak jestem chora!! "Tak, tak cieszyłam się z choroby bo być może wreszcie będę wiedziała co mi jest....

Ta chęć choroby towarzyszyła mi przy każdym zaostrzeniu, nawet gdy już poznałam prawdziwą diagnozę, bo przecież na każdą inną chorobę bo można wziąć lekarstwo, a nerwica wymaga dużo czasu i dużo pracy okupionej głębokim wewnętrznym cierpieniem.


Jak opisać takie cierpienie komuś kto nigdy nie miał do czynienia z nerwicą?


Może na przykładzie ostatniego rzutu nerwicowego: gdyby zjawił się ktoś kto powiedział by : obetnę ci nogę, rękę cokolwiek - ale już nigdy nie będziesz miała nerwicy - zgodziła bym się bez dwóch zdań.


Ale kontynuujmy bo wbrew pozorom ten blog ma mieć wydźwięk w gruncie rzeczy pozytywny.


Na neurologii spędziłam 5 dni : tomograf i masa innych badań, podobnie jak w przypadku poprzednich badań nic nie wykazało.

Ale pewna mądra Pani Neurolog jeszcze podczas pobytu w szpitalu załatwiła mi konsultacje psychiatryczne.

I tu chciałam się chwilkę zatrzymać - nie wiem jak u was - u mnie bardzo długo trwało postawienie właściwej diagnozy. Mam znajomych którzy raz w tygodniu są na pogotowiu z powodu nerwicowych kołatań serca potocznie nazywanych "zwałami". Lekarz daje Xanax i odsyła do domu nie wspominając ani słowem o konieczności wizyty u psychiatry.

Podobnie lekarze rodzinni, ja od swojego dostawałam skierowania w liczbie dowolnej co tylko podkręcało mnie jeszcze bardziej. Ale nigdy , przenigdy nie wspomniałam o lekarzu psychiatrze.

Tak więc trafiłam na konsultacje psychiatryczne.... gdzieś podświadomie cały czas czułam że sprawa będzie leżała w mojej psychice.  U lekarza popłakałam się rzewnymi łzami, że nie mam już siły, że każdy dzień to walka : byle do wieczora - byle by pójść spać - że sukcesem jest wyjście do sklepu - że nie cieszą spotkania ze znajomymi - że nikt mnie nie rozumie w tym cierpieniu - że żyje w ciągłym strachu że za chwilę znów serce zacznie mi walić, zaschnie mi w ustach a zawroty głowy uniemożliwią normalne poruszanie się - no i z cała pewnością za chwilę umrę.

I wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę która zmieniła całe moje dalsze życie: zaburzenia depresyjno- lękowe .Dostałam leki które brać miałam cały rok, doraźne tabletki, no i oczywiście psychoterapia.

Nie wiem co wtedy czułam , chyba cieszyłam się że znam diagnozę - nie wiedziałam jeszcze z jakim wrogiem przyjdzie mi walczyć.


Do sprawy podeszłam bardzo sumiennie - nie opuściłam żadnej psychoterapii ,  brałam leki, zmieniłam pracę na spokojniejszą.

Nie od razu było dobrze. Na efekty czekałam jakieś 3 miesiące. Ciężki 3 miesiące - chociaż nie miałam sił czerpiąc siłę chyba z kosmosu chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne gdyż praca była jednym z głównych powodów mojego samopoczucia.

Raz w tygodniu byłam u psychologa chociaż brakowało mi pieniędzy na papierosy.

Brałam leki rok czasu chociaż ślinka ciekła na widok zimnego piwka, nie odpuściłam wiedziałam jaki mam cel.

Odeszłam od swojego partnera ( który teraz jest moim mężem ;) ) Ale o tym innym razem.

Tak czy siak do sedna sedna...

To co chcę Wam powiedzieć to to że nerwicę da się pokonać znam przykłady na to, ja żyłam bez niej ponad 2 lata, zapomniałam w ogóle że coś takiego istenieje.


Niestety stresujące wydarzenia ( mój ślub ) sprawiły że znów toczę tę walkę. Ale wiem że walka jest do wygrania i mam już do niej zupełnie inne podejście.

Po co założyłam tego bloga?

Jak większość znerwicowanych którzy w fazie rosnącego lęku nie wiedzą co robić szukałam porad i wsparcia na forach internetowych.

Niestety zamiast wsparcia znajdowałam tam gorzkie żale innych znerwicowanych ( tak tak nerwica to choroba która sprawia że stajemy się bardzo egocentryczni i skupieni na sobie )

A nadziei było tyle co na lekarstwo , mało kto komu udało się pokonać chorobę odzywał się na forach.

Wiem po sobie - gdy tylko udało mi się wygrać pierwszą walkę z nerwicą - chciałam jak najszybciej o niej zapomnieć- i również zniknęłam z wszelkich forów.


Podczas każdej walki z nerwicą trzeba skupiać się na tym co dobre a nie na tym co złe.

Chociaż moja głowa teraz też przepełniona jest absurdalnymi myślami, wyrzutami sumienia, lękami, wrażeniem że już pewnie nigdy nie będzie dobrze, że z cała pewnością zwariuje, to wiem że kiedyś też była pełna tych śmieci i dałam rade ją posprzątać.

Umiem popatrzeć na to z perspektywy człowieka który się pozbył nerwicy, jeszcze pół roku temu śmiałam się z myśli które dziś sprawiają mi ból i śmiać się będę ponownie. Jeśli macie ochotę podejmijcie ze mną tę walkę ! O siebie ! O swoich bliskich ! O marzenia.....


Ja wyznaczam sobie zadania które zbliżają mnie do osiągnięcia celu :

Punkt 1. Joga.

Dziś na 18:30 mam zajęcia po długiej przerwie, nie ukrywam  zajęcia odpuściłam z powodu braku siły ale wiem że nie tędy droga. Ostatnią jogę wspominam koszmarnie. Było to jeszcze przed ślubem . Dostałam ataku paniki na sali, przetrwałam . Wiem że leczenie nerwicy polega właśnie na takich małych "przetrwaniach" i dzisiaj również przetrwam, chociaż idealnie było by gdyby sprawiała mi przyjemność jak kiedyś.