piątek, 4 października 2013

Natrętne myśli i ataki - jak je okiełznać.

Podzielę się z wami kilkoma sztuczkami których nauczyła mnie młodziutka Pani psycholog na terapii.

         Nie wiem jak u Was ale u mnie nerwica przychodzi falami, ostatnio właściwie jak w kalejdoskopie, dwa dobre dni dwa tragiczne . Nigdy nie ma nic po środku. Jeśli czuję się dobrze to być może z zachwytu nad tym że czuję się dobrze - wręcz fruwam nad ziemią, jeśli jest źle najchętniej nie wychodziła bym z łóżka i nie docierają do mnie logiczne argumenty że nie umrę, nie zwariuję, że da się to pokonać - zapominam nawet że przecież już kiedyś wygrałam jedną wojnę na dwa lata. Niestety zaniedbałam swoją higienę psychiczną i  ta zołza wróciła.


      Jak już wspomniałam , złe dni są bardzo złe. Męczą mnie wtedy przez cały czas nielogiczne wyrzuty sumienia za grzechy młodości, które nawet nie przychodziły mi do głowy gdy byłam silniejsza, uporczywe głośne myśli, jak by ktoś wsadził by mi do głowy megafon - które normalnie są nie do okiełznania i nasuwają tę wstrętną myśl że jestem o krok od zwariowania. Swojego czasu dominowała u mnie myśl o śmierci bliskich i  że z pewnością tego nie przeżyje.

       Generalnie moja nerwica lubi zafiksować się na jednej przykrej myśli którą się katuje. Przy aktualnym rzucie są to potworne wyrzuty sumienia o coś, co po "normalnym " człowieku by spłynęło , ale przerabiałam już wspomniany lęk przed śmiercią, ostrą hipochondrię ze spacerami po lekarzach ( to ten etap kiedy masz nadzieje że to może jednak nie nerwica tylko choroba somatyczna) , lęk przed niezrozumieniem.

    Tak czy siak nie możemy sobie pozwolić na takie katowanie, czysty umysł to podstawa do wyjścia na prostą.


  Podobne metody stosuję zarówno do ataków panik jak i do natrętnych myśli:

1. Okiełznanie myśli:
- więc w tym wypadku nie powinniśmy niczego oswajać, złe myśli i analizowanie ich na milion sposób w niczym nie pomaga . Kiedy przychodzą koniecznie trzeba znaleźć sobie zajęcie. Chociażby dom był czysty jak u perfekcyjnej pani domu - sprzątaj , szoruj odkurzaj. Wyznacz sobie jedną godzinę dziennie w której będziesz mógł się martwić. U mnie jest to 19:00 - o tej godzinie mogę się katować wstrętnymi myślami do woli . Ale jeśli przyjdą o 21 szukam sobie zajęcia.

Jeśli jakaś myśl jest wybitnie wstrętna uwzględniam ją w moim dzienniczku.

Dzienniczek to tabelka która kolejno zawiera kolumny: Data , Sytuacja, Myśl, Kontrargumenty

i tak na przykład myśl o tym że z pewnością zwariuje.

26.10.2013  |    Jestem na zakupach | Na pewno zwariuje, to jest nie do wytrzymania | Nie zwariuje, to jak się czuję jest spowodowane gorszą kondycją psychiczną, efekty nie przychodzą od razu. Wszystko będzie dobrze, gorszych dni będzie coraz mniej bo przecież pracuję nad sobą


Ważne by kontrargumenty wymawiać w głowie głośno i wyraźnie, staraj się by ich treść, nawet jeśli jest wbrew twoim odczuciom była jak najbardziej logiczna.


Ja taką tabelkę analizuję na psychoterapii, ale dobrą metodą jest też wrócenie do niej podczas lepszego dnia.
Przeczytanie , zrozumienie - przede wszystkim utrwalenie kontrargumentów które sami sobie wyznaczyliśmy.
Trzeźwo myśląc możemy dodać jakieś kontrargumenty i wrócić do naszej tabelki kiedy myśl pojawi się ponownie.



2. Ataki - sposób bardzo podobny do tego przedstawionego powyżej.

Data|  Sytuacja| Objawy somatyczne| Myśli | Kontrargumenty | Jak sobie radzę


i tak na przykład...

23.10.2013 | Jestem w markecie | Szybkie bicie serca, zawroty głowy | Za chwilę zemdleję | Objawy spowodowane są nerwicą a nie żadną chorobą, za dużo adrenaliny w organizmie działa tak jak działa ale nie powoduje śmierci , jestem wśród ludzi którzy z pewnością pomogą mi gdyby coś się działo | udaje że nic się nie dzieje, nie zadręczam nikogo opowiadając o tym że mam zawał i za chwilę umrę


Podobnie jak w przypadku myśli wracam do takiego dzienniczka kiedy czuję się lepiej , analizuję go na zimno. Dopisuję inne kontrargumenty i wracam do tabelki podczas ataku . Dzienniczek zawsze noszę przy sobie.


Wydawać się może że to rozwiązanie jest banalne, ale uwierzcie mi że czasem proste rozwiązania przynoszą spektakularne efekty.

W przypadku nerwicy sumienność jest podstawą do wyjścia z tarapatów. Nawet gdy łapiemy chwile zwątpienia w słuszność takich działań.

Jako że jak każdy nerwus w gorszych chwilach przeszukiwałam internet w celu odnalezienia promyczka nadziei że można się od tego uwolnić a w zamian znajdowałam 90 % informacji o tym jak jest źle , będę wam przytaczać historie które skończyły się happy endem .

"Událo sie!usmiech.gif . Stracilam nadzieje w to ze kiedys bedzie dobrze, ze bede taka jak przedchoroba.. Meczylam sie strasznie pol roku nie wychodzilam z domu, fobia spoleczna,agorafobia, ataki lęku, kolatania serca, straszne zawroty gloWy,uczucie ciaglego bujania,kolysania, drzenie rak, strach przed smiercia, samobojstwem, zemdleniem, uduszeniem sie, bole glowy, miesni, bylo okropnie derealizacja masakryczna i depersonalizacja troche.. Nie bylam soba..a zaczelo sie od jednego ataku leku ze zemdleje..i ze zwariuje, tak cholernego lęku przede wszystkim ze zwariuje, ze jestem chora psychicznie.ze komus zrobie cos, balam sie nawet rozplakac bo że z bezradnosci niewytrzymam i wyskocze z balkonu albo cos. Poszlam do psychiatry nerwica lękowa przepisal mi NEXPRAM 10mg niewierzylam ze mi to pomoze, bylam przekonana ze mi juz nie da sie pomoc bo jest tak zle ze z lozka wstac nie moglam, lezalam miesiacami,spocona, wykonczona bezradnoscia.. Nie mialam wyjscia zaczelam brac te tabletki bo wiedzialam ze juz gorzej byc nie moze. Trzy tyg. Leki sie nasilily ale tylko troche nie bylo zle. Po tyg zaczelam wstawac,jesc normalnie, potrafilam siasc i sie rozplakac juz nie trzymalam emocji w sobie, po dwoch tyg. Lęki minely juz nie drzalam ale moj nastroj byl depresyjny, podwyzszylam dawke do 15 mg. I poczulam ulge, poczulam sie soba, ze to ja! Wszystko minelo, w glowie wszystko tak poukladane jak kiedys, normalnie mysle, ciesze sie, spedzam czas z znajomymi, nie boje sie, czuje sie tak jakbym wyzdrowiala z grypy. Wszystko jest ok, zadnych zlych wspomnien z nerwica, czuje sie jakby nerwicy nie bylo nigdy. I ciesze sie ze sie nie poddalam, ze nie zrobilam zadnej glupoty by ze soba skonczyc, odcierpialam swoje. Ale najwazniejsze dla mnie bylo modlenie sie, i wiara w to ze Bog jest przy mnie, ze Pan Jezus cierpial bardziej niz ja, wiec musze wytrzymac dla Niego dla rodzicow ktorzy mnie kochaja..dla tego swiata..bo jest tyle ludzi ktorzy maja gorzej i zyja z tymoczko.gif zycze wszystkim ktorzy zmagaja sie z meczarnia jaka jest nerwica duzo wytrwalosci, cierpliwosci, milosci i oczywiscie spokoju! I wyleczenia! nigdy sie nie poddawajcie! Nawet gdy jest bardzo zle. !;*** Pisze to na swiadectwo tego ze z nerwicy sie wychodzi ! I nigdy nie zwariujecie!!! "

Źródło:
 
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5638943

4 komentarze:

  1. Dzięki za fajny artykuł. Ja znerwicą męczę się już ponad... 20 lat. Ostatnio jednak tak mi dopiekła że postanowiłem wytoczyć ciężkie działa. Mam nadzieje że ją pokonam. Pozdrawiam wszystkich lękowców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie. Ja również mam ta zolze. Jestem w trakcie leczenia ale są ataki mniejsze i większe najbardziej są te że wezmę nóż i kogoś zabije ale wiem że tego nie zrobię bo to tylko mysli , lek przed tym . Jest to okropne i wredne lecz wyrabiam je ż głowy nie pozwalam na to żeby zawladnela moim życiem bo to moje życie i mój umysł a nie nerwicy . Wszyscy damy jej radę pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny wpis, trzymam kciuki i mam nadzieje że wyjdziesz z tego :(
    Dużo zdrówka Ci życzę

    https://zyjswiadomie.life/atak-paniki-co-zrobic-kiedy-dopadnie-cie-lek/

    OdpowiedzUsuń